Nie chciał teraz stąd wyjeżdżać. Czuł, że tutaj jest potrzebny, a tam czekał go tylko pusty dom. To dziwne uczucie. Pusty dom. Było mu zimno i nieprzyjemne ciarki przebiegły mu po plecach kiedy o tym myślał. Tylko Carla.
Przytulił się do niej tuż po tym jak wyjaśnił dlaczego nie jest pewny czy chce żeby z nim jechała. Kiedyś ta wizja wprawiała go w dobry humor. Chciał poznać ją ze swoimi znajomymi z wioski, którzy wciąż myśleli, że najpierw był w szkole z internatem, a teraz zaczął już studiować. Pokazać dom, miejsce, w którym dorastał, pokój, ogród, pola za domem… Poznać z ojcem. A teraz to wyblakło. Dlatego cieszył się, że rozumiała.
- Wiem. – Wyszeptał odchylając głowę do tyłu i patrząc w jej oczy. Pozwolił wytrzeć sobie mokrą twarz i nawet udało mu się lekko uśmiechnąć. To był smutny uśmiech, ale jednak. – A ja zawsze będę się o ciebie martwił. – Zauważył i oddał pocałunek. – Dlatego… Tu jest bezpiecznie, a tam na zewnątrz są bezwzględni ludzie, nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało, dlatego, że pojechałaś ze mną. – Dodał zaraz chowając twarz w jej włosach. Lekko się poprawił na podłodze i pokiwał głową kiedy powiedział o chłopakach.
- Powinienem im powiedzieć. – Mruknął, bo teraz sobie uświadomił, że oni tez powinni wiedzieć. Byli jego najlepszymi kumplami, a on… mimo wszystko, nie mógł tego zrobić sam. – Załatwię wszystkie sprawy w Blandouet i wrócę.